Sytuacja kobiet w IT w 2024 roku
27.05.20229 min
Maciej Olanicki

Maciej OlanickiRedakcja Bulldogjob

Mity o polskim IT vs twarde dane

Czy polski programista to dobry programista? Czy zarabia dobrze? Czy w Polsce powstanie druga Dolina Krzemowa? Na te pytania odpowiadamy, konfrontując mity o polskim IT z twardymi danymi.

Mity o polskim IT vs twarde dane

Choć szeroko pojęta branża IT narodziła się w Polsce nie bez bólów dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku, to już zdążyła obrosnąć mitami. Rzecz jasna nie chodzi tu o znaczenie archetypiczne czy literackie, ale raczej o mit społeczny, zbiorowy i jego następstwa. Okazuje się bowiem, że panujące powszechnie przekonania nie zawsze wytrzymują konfrontację z twardymi danymi.

W ostatnim czasie, dzięki Badaniom Społeczności IT przeprowadzonym przez Bulldogjob oraz danym o sytuacji globalnej gromadzonym między innymi przez firmy Stack Overflow, JetBrains czy Paylab, udało nam się nie tylko zidentyfikować i przeanalizować mity związane z polską branżą IT, ale też je zdekonstruować i zestawić z informacjami opisującymi faktyczną sytuację panującą na rynku. Rezultaty mieliśmy okazję przedstawić z Adamem Kukołowiczem, współzałożycielem i CTO Bulldogjob, podczas Infoshare F3.

Mit #1 – polski programista to najlepszy programista

Na pewno przypominacie sobie taką sytuację – w telewizyjnym serwisie informacyjnym po raz kolejny chwalony jest zespół zdolnych młodych programistów, którzy zwyciężyli lub zajęli wysokie miejsce w hackatonie lub innym rodzaju „informatycznej olimpiady” organizowanej przez Google czy Microsoft. Mainstreamowe polskie media donosiły o podobnych wydarzeniach tak ochoczo, że poskutkowało to narodzinami mitu społecznego: oto polscy developerzy należą do ścisłej światowej czołówki.

Jest to przekonanie problematyczne co najmniej z kilku powodów. Przede wszystkim trudno jednoznacznie stwierdzić, co miałoby być miarą umiejętności polskich programistów. Wszak programowanie kompetytywne to nisza, która wcale nie musi mieć przełożenia na rozwój rodzimej branży, nadawanie kierunku rozwojowi IT czy sukcesy biznesowe. 

Kluczową rolę w utrwalaniu mitu odegrał dostępny tutaj artykuł. Przed laty, na podstawie danych gromadzonych przez firmę Hacker Rank, udało się sporządzić listę państw, w których programiści najlepiej radzili sobie z praktycznymi zadaniami programistycznymi dostępnymi w serwisie. Polska zajęła tam wysoką, trzecią lokatę, ustępując tylko Chinom i Rosji. Jednak czy tego rodzaju ranking rzeczywiście ma być miarą umiejętności programistów z tego lub innego miejsca na świecie?

Przejdźmy do faktów. Porównanie naszych danych z informacjami zgromadzonymi przez JetBrains czy SO pokazuje, że przeciętny polski programista w wielu aspektach jest podobny do swoich zagranicznych kolegów, jednak zaskakująco różni się od nich w innych. I mowa tu już o konkretnych umiejętnościach, np. w porównaniu do globalnej średniej znacznie mniej Polaków zna JavaScript, a to dziś przecież podstawa aplikacji webowych, które napędzają IT. 



Spora różnica widoczna jest w znajomości Pythona, języka wszechstronnego i mającego przed sobą szerokie perspektywy w przetwarzaniu danych, uczeniu maszynowym czy SI. Zwraca uwagę także niechęć polskiego programisty do uczenia się młodszych języków, jak Go czy Rust, które dawno już stały się czymś więcej niż domeną garstki fascynatów – Rust powoli przebija się już do jądra Linux, a Microsoft chce przepisywać na niego stare, niskopoziomowe komponenty Windowsa.

Osobną kwestię stanowią priorytety polskiego specjalisty IT. Tak się składa, że Bulldogjob bada ją od lat i w ostatnim czasie zauważyliśmy zmiany w tym, co dla rodzimego specjalisty jest w pracy najważniejsze. O ile w roku 2020 i 2021 najważniejszy był rozwój, tak w tym roku na pierwszym miejscu uplasowały się pieniądze. I to nie zainteresowanie pieniędzmi wzrosło, lecz rozwojem spadło – przez dwa lata odsetek ankietowanych, dla których rozwój jest najważniejszy zmalał z 38% do 24%.



Konfrontacja mitu z twardymi danymi składa się na spójny, klarowny obraz polskiego programisty – jest on raczej konserwatywny, przywiązany do technologii o ugruntowanej pozycji, które zna i wykorzystuje od wielu lat. Coraz mniej ważny jest dla niego także rozwój. A to niestety nie jest dobre połączenie. Może okazać się, że w ciągu kilku lat przeciętny polski programista nie tylko nie będzie „najlepszy na świecie”, ale zostanie w tyle za specjalistami z innych krajów, gdzie oprogramowanie tworzą ludzie o szerszych horyzontach i chętniej eksplorujący nowe kierunki.

Mit #2 – Polska Dolina Krzemowa

Kolejnym mitem, z którym należy się rozprawić, choćby po to, by mieć trzeźwiejszy ogląd sytuacji panującej w polskim IT, jest mit o Polskiej Dolinie Krzemowej. Jest to przeświadczenie, że Polska to miejsce szczególnie zdatne do tego, by tworzyć, rozwijać i spieniężać w nim pomysły na rozwój IT. I że Polska – o ile już nie jest takim miejscem – to wkrótce będzie dysponowała takim „klimatem dla innowacji”, jaki panował w latach 70. w Kalifornii.

Rzecz w tym, że wbrew temu, co może uważać część decydentów, Doliny Krzemowej nikt nigdy nie założył. Nikt nie przyszedł, nie wbił szpadla i nie przeciął wstęgi. Narodziny Doliny Krzemowej można raczej porównać do zupy pierwotnej, w której w jednym miejscu i czasie udało się spełnić wiele bardzo trudnych do spełnienia warunków. Można je w uproszczeniu podzielić na trzy główne kategorie. Po pierwsze, obecność samych pasjonatów-innowatorów, którzy dzięki technice postanowili nie tylko zarabiać, ale też coś na świecie pozmieniać. Po drugie, potężne zaplecze intelektualne w postaci najlepszych uczelni na świecie. Po trzecie – a jakże, kapitał.

Czy takie warunki zostaną kiedykolwiek spełnione w Polsce? Cóż, być może wcale nie muszą być spełniane. W latach 70. XX wieku Polska, jak i inne państwa regionu znajdowały się w zupełnie innych realiach ekonomicznych, społecznych, politycznych, a jak już wspomniano historia rodzimego IT rozpoczęła się nie przed 50 laty, lecz przed 20. A mimo to udało się osiągnąć pewne sukcesy.

Przykładem ów sukcesu w regionie może być czeskie JetBrains – południowi sąsiedzi nie tylko opracowali świetne narzędzia deweloperskie, ale także język Kotlin, który jest dziś głównym językiem programowania największego konsumenckiego systemu operacyjnego na świecie. Albo Bitdefender, rumuński producent cenionego na całym świecie oprogramowania, które zabezpiecza wszystko: od środowisk enterprise po smartfony. Globalne, trudne do zakwestionowania sukcesy.

Sukcesy odnoszą również Polacy, wspomnieć można choćby o świetnie radzącym sobie na ościennych rynkach Allegro. Jednak są już w regionie innowatorzy, którzy podbili świat, a polskie sukcesy wciąż pozostają głównie lokalne. A to powinno zastanawiać, jeśli weźmiemy pod uwagę wielkość polskiej branży IT. W Polsce programuje ponad ćwierć miliona ludzi, podczas gdy we wspomnianych Czechach jest to 100 tys., w Rumunii 118 tys. Estonia będąca dla całego świata przykładem udanej cyfryzacji państwa i rynkiem, na którym powstał m.in. Bolt, jest zasobna w zaledwie 20 tys. programistów.



Dlaczego przy tak dużym zapleczu programistycznym Polska nie jest tak innowacyjna, jak można byłoby się tego spodziewać i już na pewno nie na tyle, by można było dziś mówić o Polskiej Dolinie Krzemowej? Odpowiedź może stanowić struktura zatrudnienia. W naszym badaniu 39% specjalistów IT zadeklarowało, że pracuje w firmach zatrudniających powyżej tysiąca osób. Według danych Stack Overflow, na świecie jest zgoła inaczej i 35% ankietowanych pracuje w firmach o wielkości poniżej 50 pracowników.



O ile jednak 3/4 polskich firm zatrudniających mniej niż 50 osób to polskie firmy, tak w przypadku dużych korporacji proporcja jest odwrotna. Około 75% pracodawców zatrudniających powyżej tysiąca osób to w Polsce firmy zagraniczne. Brakuje więc pewnego sprzężenia zwrotnego – innowacje nie trafiają na lokalny rynek, są własnością dużych korporacji, nie rodzą kolejnych i nie mają wpływu na strukturę zatrudniania. 



Wnioski nasuwają się same – jeśli innowacje w Polsce powstają, to powstają w lokalnych oddziałach zagranicznych firm, a polska innowacyjność jest po prostu towarem eksportowym.

Mit #3 – polski programista świetnie zarabia

Przebranżawiaj się! Weź udział w bootcampie, będziesz zarabiać 15 koła! Po informatyce będą jedli ci z rąk, a płyty chłodnikowe będą dla ciebie usłane różami! 

Powyższe wyrazy entuzjazmu wobec rodzimej branży IT padające najczęściej z ust osób, które mają z nią niewiele wspólnego składają się na trzeci mit o polskim IT, według którego wszyscy polscy programiści zarabiają świetnie, najczęściej to legendarne „15k”, a doświadczenie i specjalizacja nie mają większego wpływu na to, jak są wynagradzani.

Ten mit był wyjątkowo wdzięczny w konfrontacji z danymi, gdyż na podstawie Badania Społeczności IT mogliśmy zweryfikować zarówno faktyczne zarobki, jak ich wzrosty rok do roku. I trzeba przyznać, że przynajmniej w tym drugim aspekcie sytuacja rysuje się dla polskiego programisty optymistycznie. DevOps zatrudniony w ramach kontraktu B2B otrzymał w ciągu zeszłego roku nawet 20-procentową podwyżkę. Gorzej (acz wciąż nieźle) sytuacja maluje się w przypadku umów o pracę. Dla porównania – w Europie i USA do czynienia mamy raptem z kilkuprocentowymi podwyżkami.



Niestety nieco inne rezultaty otrzymamy, jeśli przyjmiemy optykę wartości bezwzględnych. Mediana wynagrodzeń specjalisty IT w Polsce wyniosła na początku tego roku 10 100 zł brutto na umowie o pracę, czyli około 7 tys. zł „na rękę”. Lepsza sytuacja jest w przypadku B2B – tam mediana, w zależności od formy opodatkowania i ubezpieczenia, wynosi od 9,5 tys. do 13,5 tys. zł. 



Postanowiliśmy się także raz na zawsze rozprawić z mitycznym 15k. Pod uwagę jako formę zatrudnienia wzięliśmy umowę o pracę, bo to ona jest wciąż w naszym kraju najpopularniejsza. Long story short, w polskiej branży IT 15 tys. zł lub więcej zarabia na UoP ok. 5% wszystkich pracowników.

Oczywiście to nie znaczy, że nie da się zarabiać więcej. Trzeba jednak pamiętać, że wymagać to będzie doświadczenia, umiejętnego doboru ścieżki kariery, a zapewne także porzucenia części praw i obowiązków stanowionych przez Kodeks pracy. Polski programista zarabia więc naszym zdaniem przyzwoicie, a na tle rodaków pracujących w innych branżach nawet bardzo dobrze. Ale jak wypada konfrontacja z kolegami z państw z regionu?


W tej kwestii nie brakuje zaskoczeń. Zdaje się dość dobrze rozpowszechnioną informacją, że Czesi zarabiają lepiej niż Polacy, jednak różnica w naszym przypadku jest bardzo duża. Uwagę przykuwa także wyższa płaca programistów pracujących w Rumunii, jednak wyjaśniają ją tamtejsze realia podatkowe, gdzie dla pracowników branży IT w celu stymulacji gospodarki wprowadzono szereg ulg i ułatwień. 

Warto też zwrócić uwagę, że polski programista zarabiał w zeszłym roku niewiele więcej lub tyle samo, co ukraiński. Jednak i to nie powinno dziwić. Tamtejsze software house’y wyceniają swoją pracę tak samo jak polskie, a dla zachodniego klienta różnica pod względem jakości współpracy jak i samych jej rezultatów najwidoczniej nie była odczuwalna, co znów może kierować nas na negatywną weryfikację pierwszego mitu.

Fakty, nie mity 

Czy więc polski programista jest najlepszym programistą na świecie? Brakuje dobrych miar, by to potwierdzić lub temu zaprzeczyć. Nie to jednak jest ważne, lecz mechanizm funkcjonowania tego mitu. Z jednej strony może on przynieść szkody, ale z drugiej – można go wykorzystać na własną korzyść. Nietrudno sobie przecież wyobrazić sytuację, w której poszukujący zachodnich klientów polski software house będzie wykorzystywał efektywnie takie komunikaty, jakie niegdyś opublikował Hacker Rank, a którego iteracje pojawiają się wciąż w polskojęzycznym internecie. 

Czy w Polsce powstanie Dolina Krzemowa? Raczej nie i być może bardzo dobrze! Zamiast wciąż poszukiwać wzorów, lepiej może raz na zawsze je odrzucić i rozwijać innowacje swoją własną drogą i na swój własny sposób, co zresztą już się udaje. Jasne, są problemy, jak choćby rzeczona struktura zatrudnienia i udział zagranicznego kapitału w największych organizacjach, ale są też sukcesy. I to je należy doceniać, a nie narzucać sobie ograniczenia w postaci konieczności odtworzenia fenomenu, który jak dotąd w historii udało się stworzyć tylko raz.

W końcu warto także, by młody, zdolny programista zdawał sobie sprawę z funkcjonowania mitu o zarobkach w polskim IT, przede wszystkim dla dobra swojej kariery. Zapewne w końcu będzie zarabiał naprawdę dobrze, ale raczej nie od razu i raczej nie wtedy, gdy po ukończeniu studiów stwierdzi, że złapał Pana Boga za nogi i spocznie na laurach.

We wszystkich mitach związanych z polskim IT tak naprawdę najważniejsze zdaje się mieć ich świadomość. Tego skąd się wzięły, jak funkcjonują i jakie mają skutki. Jak bowiem widać, każdy mit odpowiada poniekąd jakiemuś konkretnemu problemowi rodzimej branży. A tylko rozumiejąc te problemy, będziemy je w stanie w przyszłości rozwiązywać.

Najświeższe dane o faktycznych realiach panujących na polskim rynku IT uzyskać można dzięki Bulldog Guide.

<p>Loading...</p>